poniedziałek, 31 maja 2010

Spotkanie we Wrocławiu

Działo się, działo! 19 maja we wrocławskiej księgarni Nalanda odbyło się spotkanie z Elżbietą Cherezińską, a udział w nim wzięła Marta Mizuro i Olga Tokarczuk.

Olga Tokarczuk: chciałabym ci złożyć absolutny hołd, masz ogromny talent narracyjny dany od bogini, opowiadasz w sposób niezwykle kobiecy.
Jest w Tobie fascynacja kultem siły i nawet opowieść o wejściu chrześcijaństwa zdradza, że nie jest to kultura oparta na duchu, a na sile właśnie. Wstrząsająca jest scena, po której następuje koronacja Olafa: zamyka się on w świątyni z ośmioma jarlami, którzy odmawiają przejścia na chrześcijaństwo i publiczność słyszy tylko dźwięk topora. W ten sposób obalasz też mit o tym, że chrześcijaństwo było religią słabych.
Elżbieta Cherezińska: pamiętajmy o tym, iż społeczność wikińska, przed wejściem chrześcijaństwa była w dużej mierze oparta na sile. Była fascynującą mieszanką siły i wyrafinowania. Ale najwyższą wartością była sława. A sława to nie cnota przegranych. Sławą obdarzony jest zwycięzca. Dopiero chrześcijaństwo sprawiło, iż przegrani i słabi przestali być wykluczeni.
Marta Mizuro: chcę się podpytać o moje ulubione bohaterki: Szczurę i Urd. Co będzie z Urd, gdy na dobre nastanie chrześcijaństwo?
Elżbieta Cherezińska: a zauważyłaś, że Urd jest poza religiami?
Marta Mizuro: tak, Urd równie łatwo mówi o Odynie jak i o Chryście.
Elżbieta Cherezińska: w tamtym czasie były dwa rodzaje magii: męska, od wojny i kobieca, od spraw zwykłych: miłość, zdrada, dzieci, choroby. Wojna przyniosła do kraju Chrysta i męska magia przestała istnieć. A kobieca? Dzieci zawsze będą chorować, kobiety zawsze będą potrzebowały miłości i ziół. Myślę, że Urd będzie siedzieć na bagnach, jak siedziała.
Olga Tokarczuk: w Północnej Drodze kobiety są silne i słabe zarazem. Są sprzedawane i gwałcone, stają się towarem pijanych łupieżców. A jednocześnie traktują ich nieobecność jako miejsce do życia. Gdy nie ma mężczyzn, kobiety tworzą kulturę. Najpierw kulturę codzienności, a z niej, jak Halderd, emancypują się i stają się kobiecymi jarlami.
Mam przy tym nieodparte wrażenie, że opowiadając o wikingach, opowiadasz o nas. Mężczyźni dzisiaj często są obecni, nie wiedzą jak trzymać dziecko, gdzie leżą nożyczki. Jak w twoich powieściach, upijają się i śpią na stołach, a świat codzienny to jest świat kobiecy. Absolutnie czuję w tych książkach tę współczesną energię.
Elżbieta Cherezińska: Mój bohaterowie narzekają na kiepskie łupy i znów płyną w świat. W sumie są jak współcześni Polacy, których gna w świat, bo nie mieszczą się w Polsce. A nie wiem, czy wiecie, że co czwarty europejczyk ma w sobie gen wikinga?
Marta Mizuro: Erotyka przewyższa tu standardy nie tylko wikińskie, ale i polskie. Jest ich tutaj dużo i każda jest inna. Czy pracując nad nimi starałaś się przepracować to w języku?
Elżbieta Cherezińska: Myślę, że jest mi łatwiej tworzyć sceny erotyczne niż pisarzom eksplorującym współczesność, bo mogę je oprzeć w scenerii. Zatem między medycyną a wulgaryzmem, mogą stworzyć bardzo sensualną rafę. No i przekazy historyczne mówią, że ten świat był bardzo zmysłowy, m.in. arabscy podróżnicy akcentowali ogromną potencję wikingów, którzy lokując się na nowym terenie nieustająco poszukiwali seksualnych partnerek. To byli – na ówczesne warunki – niezwykle atrakcyjni mężczyźni. Przewyższali tych, których Europejki miały na co dzień: dbali o siebie, pielęgnowali brody i piękne włosy, myli się (sic!), dobrze, dostatnio ubierali i kochali się stroić. Do tego, fizycznie górowali nad „resztą” – wyżsi, silniejsi. Przypuszczam, iż w zakorzenionym wyobrażeniu, które ilustruje Mleczko („w zawodzie wikinga najbardziej lubię gwałcenie”) jest dużo przesady. Chcę powiedzieć, iż prawdopodobnie to nie było gwałcenie. Mitologia nordycka jest zmysłowa; Freya, główna skandynawska bogini jest najpierw boginią pożądania potem dopiero (dużo dalej) macierzyństwa. Jej wizerunki to nie wizerunki matki, lecz kochanki. To nie wielkie piersi, gigantyczny tyłek i brzuch do rodzenia. To wyobrażenia eleganckiej, obwieszonej klejnotami kobiety. Choć piersi ma niezłe.
Olga Tokarczuk: Mnie przyniosło ulgę życie erotyczne głównej bohaterki, które nie skończyło się przedwcześnie. Mimo wczesnego wdowieństwa jej erotyka rozkwita, w pewnym momencie ma równolegle dwóch kochanków. Jej emancypacja społeczna wiąże się z seksualną. Bardzo empatycznie weszłam w tę książkę. W dwóch/trzecich myślałam, że to ja jestem Halderd. Choć myślę też, że Północna Droga czytana z pozycji postchrześcijańskich będzie szokującą lekturą: to w pewnym sensie krwawa, brutalna książka. Być może czytanie sag to mierzenie się z wypchniętą częścią psychiki, może dlatego tak trudno mi się zgodzić, że jesteśmy zbudowani na konflikcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz